"A orkiestra grała dalej" jest o niebo lepszy od ckliwej "Filadelfii". Również dotyka tematu AIDS, ale formuła jest całkowicie inna: tu oglądamy paradokumentalny zapis początków walki z tą chorobą.
Dobry film.
Zgadzam się
Zgadzam się choć moim zdaniem ten film nie jest o niebo lepszy od "filadelfii", choć jest ciekawszy.
Wydaje mi się, że trudno jest porównywać te dwa filmy. Filadelfia pokazuje chorobę i dramat z nią związany z perspektywy jednego człowieka. "Orkiestra" - nie skupia się na żadnym z bohaterów dotkniętych chorobą, pokazuje natomiast historię badań i kontrowersje związane z Gallo.
Heh, muszę sobie odświeżyć Filadelfię... chyba nie jest aż tak zła jak pamiętam...
Nadrobiłam 'Filadelfię'. I uważam, że te dwa filmy uzupełniają się nawzajem. 'Orkiestra' z podejściem laboratoryjnym i 'Filadelfia' jako dramat obyczajowy.
Chór zgodnie głosi po necie, że 'Filadelfia' ckliwa. No cóż, mam wrażenie, że zaangażowane kino LGBT robi dobrą robotę, ale czasami strzela sobie w stopę, na zasadzie zbliżonej do feministek. Tyle krzyku i brutalnej szczerości (feministyczne waginy i anale w filmach gejowskich), że publika podkręca się na postawę 'aha, to ci, czyli musi być bebeszenie i rozróba'.