W tym filmie skupiono się wątkach WIlhelma i książki, inkwizycji oraz miłosnym Adso. A
zpomniano o tym co najważniejsze w książce - genialnym wątku kryminalnym! W książce
faktycznie czytelnk podejrzewa wszystkich i nikogo, tutaj Jorge od początku jest wskazywany
na sprawce. Poza tym w książce Adso przechodzi przemiany, sam szuka prawdy, probuje
rozwiklać zagadkę. Tutaj pełni rolę małego dziecka, ciągle pytającego: "A dlaczego tak? A
kto był?" oraz nieletniego kochanka mylącego miłość z seksem. Natomiast końcowka z
Wilhelmem cierpiącym nad losem książek i cudem uciekającym z pożaru wygląda wręcz
groteskowo.
Jak na taki materiał to tylko na 5/10
zdecydowanie książka 100 % lepsza , ale film tez się przyjemnie ogląda - szczególnie dopiero po przeczytaniu książki
Zgadzam się. Jak najbardziej książka dużo lepsza, a film u mnie dostał 10 za wizualność.
Chyba żartujesz ;). 5/10 za jeden z najlepszych filmów w historii kina? Poza tym nawołuję do nieporównywania książek do ich adaptacji. To dwa skrajnie różne media posługujące się innymi środkami wyrazu i posiadające różne ograniczenia. Ktoś, kto czytał książkę, a następnie obejrzał film, z góry jest w jakimś stopniu nieobiektywny.
9/10
Cóż, z gustami się nie dyskutuje - moim zdaniem film jest piękny. Niesamowita jest jego wielowątkowość - każdy powinien w nim znaleźć coś dla siebie. Mamy tu bowiem sporo informacji o epoce (oddających jej istotę, w szczegóły nie ma co wnikać - od szczegółów są książki i filmy innego gatunku), mamy zagadkę kryminalną, mamy momenty grozy, akcji, śmiechu - to głównie dzięki postaci mistrza i jego inteligencji, mamy również stronę filozoficzną - rozmyślanie o sensie życia, wiary, miłości - "Jakże piękne byłoby życie bez miłości. Takie spokojne i ciche, i jakże nudne." Nie zawodzi także dobrze wpasowująca się w mroczne realia średniowieczne muzyka Hornera. Świetny jest zwłaszcza utwór "Prologue". "Imię róży" obejrzę z pewnością jeszcze nie raz.
Każdy widzi co innego. Mi się film bardzo podobał, jasne, to nie książka, ale myślę, że trudno byłoby oddać w 100% jej wyjątowość za pomocą obrazu filmowego (oj, gromy się posypią :) ). Nie podobał mi się taki duży nacisk położony na wątek seksualno-miłosny, wszak nie o to chodziło, a wydawało się, że reżyser wciska ten seks i ten wątek trochę na siłe. Przypomina to trochę sprawę nagiego biustu Justyny w "Nad Niemnem". Dużo nie wnosi, nic nie wnosi tak naprawdę, a golizna zaliczona ;) Ale odejmuję za to (plus jeszcze jakieś drobne błędy i niedociągnięcia) tylko dwa punkty 8/10 i tak jak jojok21- wrócę do niego na pewno nie raz.