Do wszystkich tych, którzy ocenili ten film poniżej 7/10:
Proszę, jeśli oglądaliście ten film w telewizji z lektorem który nie przeklina, to naprawdę proszę,
obejrzyjcie jeszcze raz z lektorem, który z lekkością używa wulgaryzmów, albo jeśli czujecie się na
siłach to po angielsku.
Ja za pierwszym razem trafiłem na ten film z kiepskim lektorem i oceniłem na 2-3/10 bo naprawdę
uważałem, że jest beznadziejny. Postanowiłem jednak obejrzeć drugi raz i całe postrzeganie się
zmieniło.
Uważam, że ten film jest świetnym pokazem umiejętności aktorskich niektórych aktorów, bo fabuła
jest tylko po to żeby ich talenty móc w jakiś sposób pokazać. Z czasem coraz bardziej mi się ten film
podoba i często przypominam sobie śmieszne momenty.
zgadzam się, że film jest niebywale śmieszny. Downey i Cruise niepowtarzalni...
Zgadzam się, obsada naprawdę bardzo ciekawa, a Cruise to pozamiatał :D Pierwszy raz jak to oglądałem to go w ogóle nie poznałem. Film bardzo umiejętnie parodiuje pewne schematy w filmach wojennych, według mnie całkiem udany film.
Same fikcyjne zwiastuny były swietne same w sobie. I jeszcze Apla Chino - soczek z foczek :D
Jak dla mnie fabuła jest genialna. Pastiszu tylu przywar hollywoodu to dawno nie widziałem. Mistrzostwo, mistrzostwo! Ogromne pokłony dla Stillera za scenariusz i reżyserię!
Jak dla mnie film średni, uśmiechnąłem się co nieco parę razy, (może to jest tak jak np. z horrorami, że pierwsze ileś straszy, a później już ciężko znaleźć taki który by wystraszył, się człowiek uodparnia na banie się po tylu filmach i tak samo z komediami, uodparnia się na żarty i potrzebuje coraz to lepszych) coś tam z tekstów mi się podobało, ale już nie pamiętam jakie... Z drugiej strony świetnie zagrane role, chociaż Bena Stillera i Jack Black'a nie lubię, ale jak raz w tym filmie spoko wyszli, Tom Cruise i Robert Downey Jr. wymiatają i reszta też trzyma poziom... Tak w ogóle oglądając ten film to sobie pomyślałem, że chyba wolałbym Stillera w poważnej roli w filmie Predators niż Brody'ego... Wracając do filmu, komedia może i inteligentna, ale średnio śmieszna, film trochę nie w moim typie (parodia, pastisz), ale zrobiłem wyjątek aby go oglądnąć i w sumie czas nie był stracony.
Tylko powiedz mi, bo wiem, że dzisiaj leciał w telewizji, oglądałeś wersję ocenzurowaną? Taką wiesz, bez polotu, w której nie było przeklinania. (nie żebym jarał się przeklinaniem, ale w tym filmie ma świetny wydźwięk)
Tak, oglądałem dzisiaj, pewnie ocenzurowaną, jak to bywa w naszej kochanej tv i dodatkowo co jakiś czas przerywaną 15 minutowym przerywnikiem reklamowym... Poza tym 3 razy musiałem odejść od tv na chwilę i umknęło mi parę minut + to, że oglądanie z reklamami nie ma klimatu, po czasie żałowałem, że wybrałem oglądanie na tv, ale jak już zacząłem, to chciałem skończyć (nigdy więcej filmów z reklamami, to tak wybija z filmu i psuje klimat). Te niedogodności popsuły mi oglądanie i nie byłem tak skupiony jakbym pewnie był gdybym oglądał na komputerze.
Nawet jakby Cie nic nie odciągało to pewnie nie zmieniłbyś oceny, ja tak jak pisałem, oceniłem na 2-3/10 ten film przed obejrzeniem z normalnym lektorem, a teraz? 9/10 i uważam, że ocena oddaje jakość filmu.
To duży rozstrzał między 2-3, a 9, aż tak działa dobry lektor? Ja się zastanawiałem między 5, a 6, tak w ogóle to byłem nastawiony na oglądanie głupkowatego humoru (nie żebym taki lubił, ale Stiller i Black tak mi się kojarzą), ale film mnie pozytywnie zaskoczył, chociaż było parę scen trochę żenujących.
Odbiór filmu był zupełnie inny. Pierwszy raz odczułem aż taką różnicę. Po prostu bez lektora ten film nie jest śmieszny, a na innych płaszczyznach np. fabularnej nie jest niczym specjalnym również.
Bzdura, film jest świetną parodią. Ja rozumiem, że kolorowy język ubarwia odbiór, ale zdajesz się twierdzić że podwyższyłeś ocenę o 200% dzięki kufom i wujom :/
"- Mam syna, pół-gwizdka. :)
- Jakiego ku**a gwizdka?"
z bluzgiem brzmi dużo dosadniej. Poza tym nie chodzi o same te najcięższe bluzgi, no moje zdanie jest takie jakie jest i powiedziałbym, że podwyższyłem o nawet więcej niż 200%.
Z polskim słabym lektorem nie czuć dobrego aktorstwa aktorów, a ten film na tym się opiera. Taka jest różnica!
Każdy polski lektor jest słaby, choćby miał najlepszy głos i dykcję to było nie było czyta tekst przygotowany przez tłumacza. A bluzgi o takiej finezji, jak są w tym filmie, to rzecz nieprzetłumaczalna na nasz dość prymitywny pod tym względem język. Tropic Thunder oglądać tylko w oryginale, z angielskimi subami najwyżej, inaczej sobie tylko mącimy wydźwięk tymi prostackimi "przecinkami".
Najlepsze są zresztą dialogi nieoparte wcale na bluzgach:
- Fajna spluwa, co to za gnat?
- Nie wiem jak nazywa się ten model. Wiem za to jaki dźwięk wydaje odbierając komuś życie.
Prędzej angielski jest prymitywnym językiem w porównaniu do Polskiego ;)
Co do cytatu, to widzisz, o tym właśnie mówię. :D
- I have a son now, Half Squat
- Who in crikey fu*k is Half Squat?!
Aż zęby bolą jak ktoś podmienia śliczne "crikey fu*k" na pospolitą kurvę :P
"Crikey" to zwrot wywodzący się z Australii i samo jego użycie jest już komiczne, ponieważ wypowiada je amerykański aktor grający aktora australijskiego grającego afrykanina. Kirk Lazarus ponoć nigdy nie wyłamuje się z roli przed zakończeniem zdjęć, a w tym momencie jego "prawdziwa" australijska natura dochodzi mimowolnie do głosu. Sam zwrot oznacza zaskoczenie, bywa używany jako wzmocnienie wymowy zdania. Najbliższe byłoby przetłumaczenie tego jako "do jasnej ku*wy", ale gubi się przy tym całą paletę podtekstów, nie ma w naszym języku trafnego odpowiednika.
właśnie miałem okazję obejrzeć wczoraj i pomimo badziewnego tłumaczenia lektora (nie miałem wyboru), które mnie nużyło, nawet film mnie trochę śmieszył
dlatego obejrzę jeszcze raz, ale z napisami
Powinni dodac smiecz publicznosci w tle, tak jak w serialach, bo nie wiadomo kiedy sie trzeba smiac...
Oglądanie z jakimkolwiek lektorem to plugawione filmu, za które idzie się prosto do piekła.
Ja obejrzałam to w oryginale i sporo najgorszej plugawizny na szczęście mi umknęło i film bardzo mi się podobał. Potem obejrzałam kawałek z tłumaczeniem, w którym były te wszystkie wulgaryzmy i myślałam, że się porzygam takie to było obrzydliwe.
Tam jest też kilka kultowych scen, np. you never go full retard albo sceny z Lesem Grosmanem. Sceny z Lesem (Tom Cruise) rozbawiły mnie do łez.
Film sam w sobie zbyt ambitny nie jest, większość to jednak mocny cringe, ale ma rzeczywiście wiele naprawdę dobrych scen i dlatego dałam mu 7, za to oddzielnie oceniłam dodatkowo Toma Cruise'a, bo to co on tam wyczynia, to jest jakiś totalny odlot. Oglądałam z nim niedawno wywiad, gdzie wspominał jaja w tropikach i wyobraźcie sobie, że wątek studia był jego autorstwa, Ben go poprosił o przeczytanie scenariusza. Tom doradził mu, że potrzebują wpleść tam studio, które będzie ich na odległość nadzorować. Gdy przeczytał ponownie poprawiony scenariusz, wyskoczył z pomysłem, że sam chce zagrać producenta :D chce mieć grube dłonie i chce tańczyć ;D i tak się zrodziła legenda :D świetny występ